- Prawo karne
- 26 marca 2020
Sztuka jurysprudencji. Sędziowskie „wariacje” na temat tymczasowego aresztowania.
Sztuka jurysprudencji. Sędziowskie „wariacje” na temat tymczasowego aresztowania.
S
Sędzia orzekający w sprawach karnych znacznie częściej podejmuje decyzje w przedmiocie tymczasowego aresztowania, niż wyrokuje. Paradoksalnie, rozstrzygnięcie w kwestii izolacyjnego środka zapobiegawczego z uwagi na jego skutki i konsekwencje wynikłe z pozbawienia wolności osoby, wobec której nadal istnieje domniemaniem niewinności wymaga większej refleksji niźli orzeczenie kończące postępowanie w głównym nurcie procesu
Takiej refleksji Sędziom niejednokrotnie brakuje.
Czy wiecie jakie są przesłanki tymczasowego aresztowania? Bynajmniej nie chodzi o te z art. 249 i te z art. 258 k.p.k. Jest jedna zasadnicza i kluczowa: „podejrzany/ oskarżony musi siedzieć”. Na tej przesłance „cokolwiek ona znaczy” opiera swoje rozstrzygnięcie statystyczny Sędzia.
Ale od początku:
Realia są takie, że Sędzia na podjęcie decyzji ma niewiele czasu. Kiedy sąd stosuje tymczasowe aresztowanie po raz pierwszy, ma na to teoretycznie 24 godziny, w praktyce znacznie mniej. W kontekście przesłanki z art. 249 k.p.k. musi przeanalizować w wielu przypadkach bardzo obszerne akta sprawy, by zapoznać się z treścią zgromadzonych już dowodów.
Jak inaczej bowiem stwierdzić, czy istnieje wysokie prawdopodobieństwo popełnienia zarzuconych czynów? W kilka godzin, kilkudziesięciu tomów akt się nie przeczyta, więc właściwe zbadanie ogólnej przesłanki do stosowania środków zapobiegawczych w takich sprawach jest czystą fikcją.
Rzadko spotyka się postanowienie o tymczasowym aresztowaniu, którego uzasadnienie dawałoby wyraz pogłębionej analizy dowodów na potrzeby zweryfikowania przesłanki z art. 249 k.p.k. Można po ludzku to zrozumieć bacząc na dziesiątki takich postanowień, które Sędzia sporządzić musi.
Kolejny problem to schematyzm i automatyzm stosowania tymczasowego aresztowania. O wiele łatwiej jest wykazać, że zabrane dowody wskazują na prawdopodobieństwo sprawstwa (wystarczy przywołać tylko dowód potwierdzający bez odniesienia się do dowodów przeciwnych), niż to, że takiego prawdopodobieństwa brak.
Przesłanki z art. 258 k.p.k. to bardzo pojemny wór. Zawsze można wywodzić, że podejrzanemu grozi surowa kara poprzez proste odwołanie się do zagrożenia karą przewidzianego w przepisie typizującym i stwierdzić, że w obawie przed taką karą zwykle podejrzany (oskarżony) podejmuje działania zakłócające prawidłowy tok postępowania. Jeśli zaś nie ma zgodności w treści zebranych dowodów twierdzić można z kolei, że istnieje obawa matactwa itd.
Uzasadnienia decyzji stosujących tymczasowe aresztowania to w zdecydowanej większość stek banałów, z którymi trudno polemizować.
Przerażające jest to, że o tymczasowym aresztowaniu decydują sędziowie (asesorzy) bez odpowiedniego doświadczenia. Statystyki pokazują, że w sądach apelacyjnych – pomimo że rozpoznawane są w nich sprawy o zdecydowanie większym ciężarze gatunkowym niż w sądach niższego rzędu – o wiele częściej neguje się potrzebę tymczasowego aresztowania niż w postępowaniach przed sądami okręgowymi i rejonowymi.
Można postawić przykrą, ale uzasadnioną tezę, że sędziowie nie ważą właściwie racji, które przekonują o konieczności przełamania konstytucyjnego domniemania niewinności poprzez stosowanie tymczasowego aresztowania, zapominając przy tym, że są też inne środki zapobiegawcze.
Tajemnicą poliszynela jest fakt, że tymczasowe aresztowanie kreuje końcowe rozstrzygnięcie w sprawie. Sąd niezależnie bowiem od wyników postępowania dowodowego stara się tak dopasować rodzaj i rozmiar sankcji, by konsumowała ona tymczasowe aresztowanie, nie narażając Skarbu Państwa na odszkodowanie i zadośćuczynienie dla skazanego na podstawie art. 552 § 4 k.p.k.
Kolejny aspekt tej kreacyjnej roli tymczasowego aresztowania to kształtowanie stanowiska sądu I instancji przez sąd II instancji. Dla przykładu: jeśli sąd II instancji zaaprobuje decyzję o tymczasowym aresztowaniu, to sąd I instancji raczej oskarżonego nie uniewinni. Odwrotnie zaś, jeśli sąd II instancji uchyli tymczasowe aresztowanie, to sąd I instancji mocno zastanawia się, czy są podstawy do skazania.
Zostawmy już krytykę sędziów, a teraz kilka uwag pod adresem obrońców. Wielość spraw dotyczących tymczasowego aresztowania, ogrom zażaleń rozpoznawanych przez sądy odwoławcze powodują, że wnikliwa lektura treści zażalenia staje się tylko pobożnym życzeniem. Nie dziwi to, skoro środki odwoławcze sprowadzają się do powielania treści utartych orzeczeń i poglądów komentatorów zgodnych z kierunkiem oczekiwań skarżących.
Formułowane zarzuty przystają zaś do każdej osoby, wobec której stosowane jest tymczasowe aresztowanie. Innymi słowy, zero konkretu. Przede wszystkim, sądowi odwoławczemu brakuje rzetelnej analizy treści zebranych dowodów. Podkreślić bowiem trzeba, że dla stosowania tymczasowego aresztowania pierwszorzędne znaczenie ma, czy w badanej sprawie są dowody przekonujące o sprawstwie przestępstwa o odpowiednim ciężarze gatunkowym. Badanie przesłanek szczególnych tymczasowego aresztowania ma drugorzędne znaczenie dla jego stosowania. W teorii procesu karnego jest zgoła inaczej. Nie pierwszy to jednak raz, że teoria odbiega mocno od praktyki.
Sędziowie nie kryją się z tym, że przychodzą na posiedzenie z przygotowaną już wcześniej decyzją. Trudno im się zresztą dziwić, gdy zważyć, że nie mają czasu na pisanie postanowienia po posiedzeniu, bo czekają już kolejne sprawy.
Z drugiej strony, przyzwyczaili się do nudnych, szablonowych wystąpień procesowych pełnomocników, którzy – w szczególności, że nie przemawiają w obecności mocodawców –zazwyczaj nie popisują się oratorskimi zdolnościami. Na ich usprawiedliwienie można z kolei podnieść to, że nie wysilają się, nie widząc większego sensu, mając świadomość, że sędziowie mają już przygotowane wcześniej decyzje. I tak koło się zamyka.
A teraz kamyczek (a właściwie głaz) do ogródka prokuratury. Rzecznik oskarżenia nawet jak nie widzi sensu stosowania izolacyjnego środka zapobiegawczego to będzie go bronił do ostatniej kropli krwi, bo takie są oczekiwania przełożonych, z Prokuratorem Generalnym na czele. Ubezwłasnowolnienie prokuratorów na salach rozpraw i posiedzeń stało się przerażające. Z drugiej strony, nie ma co ukrywać, że stosowanie tymczasowego aresztowania jest dla prokuratury wygodne. W postępowaniu przygotowawczym jest to najlepszy instrument by skłonić podejrzanego do współpracy zgodnej z oczekiwaniami prowadzącego śledztwo lub dochodzenie. Mowa tu o tzw. areszcie wydobywczym. Innymi słowy, prokuratura traktuje tymczasowe aresztowanie bardzo instrumentalnie.
Można by znacznie więcej pisać o tych wszystkich patologiach, ale napawa mnie to jeszcze większym smutkiem, żalem i rozgoryczeniem. Problemem, jak w większości przypadków, nie są wcale przepisy, ale ludzie.
Nic się w owych smutnych realiach nie zmieni, jeśli nie zmienią się ludzie i ich podejście do omawianych problemów. Na to się w aktualnej rzeczywistości społeczno – politycznej nie zanosi. To nie jest tak, że im więcej aresztów tym skuteczniejsza walka z przestępczością. Owa ilość dowodzi raczej bezsilności państwa i ignorowania konstytucyjnej zasady domniemania niewinności.
Mądrzy i doświadczenie sędziowie słusznie powiadają, że jak nie zastosujesz aresztu, to się nic nie stanie. Można wszak zgodnie z obowiązującą procedurą prowadzić postępowanie pod nieobecność oskarżonego. Również i prokurator nie musi przeprowadzać z jego udziałem wielu czynności. Sprawca nie uniknie kary, jeśli zostanie prawomocnie skazany. Nie trzeba antycypować tego wcześniej stosując tymczasowe aresztowanie. Jeśli natomiast niezasadnie zastosujesz tymczasowe aresztowanie, wyrządzisz takiej osobie wielką krzywdą, której nic nie zdoła zrekompensować…
Zainteresowanym tematyką tymczasowego aresztowania (stosowania i wykonywania) serdecznie polecamy książkę: "Tymczasowe aresztowanie. Praktyczny przewodnik po tymczasowym aresztowaniu dla osadzonych, ich bliskich oraz obrońców"